Proszę czekać,
trwa ładowanie danych.

Diet map




Poniedziałek, 7 marca 2016 | 12:53:53 Poniedziałek, rychło rano! Może pobiegamy?
Poniedziałki, leniwy dzień i początek tygodnia - nie dla mnie!


Dziś jak nigdy, budzik zawdzwonił o 5.00 rano.. Grrr.. Trzeba wstać, albo nie.. może go zaduszę, na chwilkę, chwileczkę, tylko pięć minut. Po pięciu minutach znowu z pod poduszki wyłania się ten okropny dzwięk "Drrrrryyńń, dryyyyńńń!!". Kto wymyślił wogóle ten budzik? Ja chcę jeszcze spać, przecież do pracy na ósmą! I znów cisza błoga i tylko ja i moje łożko.. o takkk, to jest to. Po kolejnych pięciu minutach ciszy znowu dzwoni okropny hałas, jednak spoglądam na zegarek a tam siódma trzydzieści.. Wielkie oczy - zaspałam! Znacie ten scenarusz?

O nie! Nie tym razem! Gdy tylko budzik zadzwonił o 5.00 pozwoliłam sobie na drzemkę pięciominutową i wstałam! Jeeaa! Idę do kuchni.. po drodze mijam batonika mojego narzyczonego, ale nie skusiłam się, minęłam go usilnie i weszłam do łazienki. Upiełam włosy w kucyka, opłukałam twarz zimną wodą. Wróciłam do kuchni i mimo iż kuszący słodki batonik zerkał na mnie, ja sprawiając mu ogromną przykrość sięgnęłam po wiejskie jaja (tak, tak prawdziwe wiejskie jaja prosto od naszy kochanych kurek - naszych, nie kupne) wzięłam dwa wbijając je na patelnie i robiąc jajecznicę z szczypiorkiem i pomidorem, przygotowałam również napar z zielonej herbaty.

Jest! Perwszy krok w stronę lepszego zdrowia i bycia fit! Dumna jestem!

Poźniej kolejny krok, ten ciężki. W końcu trzeba było wciągnąć dres, włożyć adidasy i wybiec z domu. Komu by się chciało o 5.40 rano biegać? Mi! Dałam radę, wkładając w uszy słuchawki z ulubioną muzyką miałam cel dobiec na plażę nad jeziorem i spowrotem w sumie około 3,5km. Szybko się zmęczyłam, więc zmieniłam taktykę. Dziesięć minut biegłam a dwie minuty szłam szybkim marszem regulując w tym czasie przyśpieszony oddech i zmęczenie. Gdy udało mi się dobiec na plażę, rozciągałąm się przy pomoście chwilę by rozluźnić mięśnie nóg, które nieziemsko bolały, ale cóż się dziwić skoro nie były nauczone do takiego ruchu i wysiłku? Za to jednak, mogę winić tylko siebie.
No ale nic, dobiegłam! Hmm.. Jeszcze trzeba biec spowrotem... Ale jak skoro mięśnie palą, a nogi uginają się przy samym marszu? Zmusiłam się i wróciłam biegnąc do domu. W końcu przecież, za jkiśczas otrzymam wymarzoną nagrodę za takie poświęcenie, bo przecież owszem poświęcenie wymaga czasu, ale czas i tak upłynie a efekty poświęcenia zostaną.

Czy było łatwo? Nie! Nie było mi łatwo wstać, zjęść śniadanie i wyjść biegać. Było mi cholernie ciężko, do tego stopnia, że gdy wrociłam wszystko mnie bolało, nogi drżały ale ciężki trening to udany trening!

Co czułam gdy biegłam?
Walkę, walczyłam jednocześnie z ciałem i psychiką. Czułam zmęczenie, ból nóg. Ale wygrałam. Pomimo walki i zmęczenia, gdy biegłam czułam wolność, biegłam a wszystko inne zostawało gdzieś w tyle. Bieganie mnie również zrelaksowało.

A do pracy szłam wesoła, uśmiechnięta pełna endorfin szczęścia.